poniedziałek, 14 stycznia 2013

Czasami lepiej nie uczyć, żeby nauczyć?

Z okazji nadchodzących sesji, które spędzają studentom sen z oczu, warto zająć się problemem uczenia. I nie chodzi o sposoby typu, co zrobić, żeby szybko zapamiętać kolejne tony materiału, które piętrzą się na biurkach jak Alpy w Europie. Nie, to nie będzie kolejna informacja o tym, jak zwiększyć możliwości swojego umysłu, bo po co? To nie nasz umysł jest ograniczony, bo nie potrafi przyswoić tylu informacji, ale nasze społeczeństwo i system edukacji jest przeładowany danymi, które z jakiś powodów koniecznie musimy zapamiętać.

W obecnych czasach, żeby sprostać programom szkolnym trzeba być niezwykle bystrym i inteligentnym. Jednak czy to jest cel nauki? To powoduje, że owszem zdolne osoby będą sobie radzić, ale powstaną coraz większe przepaści między ludźmi bardziej i mniej inteligentnymi. Przecież nauka jest po to, żeby nią innych zainteresować, zmusić do refleksji nad pewnymi sprawami, a w końcu żeby odnaleźć swoją własną pasję, która powinna być realizowana w życiu zawodowym. Ale to tylko teoria. Bardzo wyidealizowana teoria.

Jednak istnieje wiele krajów na świecie, gdzie chodzenie do szkoły to zaszczyt, a umiejętność pisania i czytania to wręcz niesamowite umiejętności. W Afryce czy niektórych państwach azjatyckich to przede wszystkim synonim lepszej przyszłości, wyrwania się tragicznego zaklętego kręgu biedy. Szkoła to chleb.

Problem polega na tym, że istnieją miejsca, gdzie trudno przebywać komuś wykształconemu. To ciemne miejsca na mapach całego świata. Jest ich wiele. Tam nie pojedzie żaden nauczyciel, a problemy tych miejsc wiążą się z brakiem wykształcenia, a więc brakiem nauczyciela. Zamknięte koło?
Niekoniecznie... Tak naprawdę przyjęta w Europie instytucja szkoły nie jest doskonała. Dlaczego więc na siłę wdrażać takie projekty w krajach z problemami? Może pora na nowe, innowacyjne rozwiązania?
Może należałoby zmienić cały system edukacji?

Sugata Mitra to osoba, niezwykle kompetentna, która zajmuje się problemem edukacji. Swoje innowacyjne badania rozpoczął w 1999 roku. Pewnego dnia wpadł na pewien nieskomplikowany pomysł, eksperyment, z którym jednak nie wiązał zbyt dużych nadziei. W Indiach, w New Delhi postawił komputer, po prostu wmurował go w ścianę, po czym wyjechał. Komputer stał na środku ulicy i wzbudził zainteresowanie dzieci, które przecież nigdy w życiu nie widziały takiego urządzenia! Oglądały go, dotykały i nauczyły obsługiwać. Nikt im nie pomagał, nikt nie kazał, po prostu zaczęły same pobierać muzykę czy znajdować jakieś strony. Zachęcony powodzeniem projektu Mitra postawił kolejne uliczne komputery w różnych krajach. Wszędzie było podobnie. Dzieci się interesowały, uczyły grać w gry, także te specjalnie zainstalowane gry "uczące" np. mnożenia. Dla dziecka z kraju europejskiego kraju ta gra byłaby po prostu nudna, ale nie dla dzieci z Kambodży, które chętnie uczyły się liczyć, prześcigając się, kto lepiej, kto szybciej. Nie stał wokół nich żaden dorosły, to one wzajemnie się motywowały, chcąc udowodnić, że są najlepsze. Jedna z dziewczynek, która poprzez tamten komputer po raz pierwszy miała styczność z nauką, została nauczycielką. Sugata postanowił sprawdzić, jak wiele dzieci potrafią się w ten sposób nauczyć...

Pojechał do Indii i zostawił tam komputer z programem tłumaczącym do nauki języka. Wszystkie informacje w programie były po angielsku, a zostawił je dzieciom mówiącym po tamilsku, które prawdopodobnie nigdy w życiu angielskiego nie słyszały. Dzieci miały mówić do komputera, ten jednak ich nie rozumiał, a one nie rozumiały angielskiego. Wrócił po dwóch miesiącach, po czym okazało się, że dzieci mówią po angielsku z genialnym brytyjskim akcentem...

Dalej postanowił zorganizować kolejny projekt, zostawiając komputer, tym razem ze skomplikowanym programem biotechnologii po angielsku, również w miejscu, gdzie dzieci nie znały tego języka. Przez dwa miesiące przyglądały się programowi, po czym Mitra ponownie ich odwiedził. Okazało się, że dzieci nic nie rozumieją. Zapytał ich czy pamiętają cokolwiek z programu, po czym jedna dziewczynka powiedziała po angielsku: "że nieodpowiednia replikacja DNA powoduje chorobę genetyczną". Przeprowadził im test z biotechnologii i okazało się, że jednak pamiętają. Wynik testu to 30%. Oczywiście nie gwarantuje to jego zdania. Polecił więc pewnej pani, aby metodą babci przez kolejne dwa miesiące podziwiała dzieci patrzące się na program, typu: "a to wspaniałe", "a co to", "ale jesteś mądry". Wrócił po obiecanych dwóch miesiącach. Dzieci zdały test na 50%. Same nauczyły się biotechnologii i to w obcym języku!

Kolejny eksperyment został przeprowadzony w pewnej szkole. Małe dzieci otrzymały do rozwiązania trudne zadania maturalne, robili to w grupach i mogli korzystać z internetu, z wszystkich dostępnych im źródeł. Najlepsza grupa odpowiedziała perfekcyjnie na wszystkie pytania w 20 min, najgorsza w 40. Następnego dnia Sugata Mitra zrobił im test na papierze, z tego co zapamiętali szukając informacji. Wynik wyniósł 76%. Następnie Mitra na dwa miesiące opuścił szkołę, wrócił i znowu dał im ten sam test. Wynik to... 76%. Dzieci zapamiętały absolutnie wszystko, bo same z zaciekawieniem szukały informacji.

Dzieci uczą się najlepiej, kiedy nie są do niczego zmuszane, kiedy da im się pewne pole do działania, zostawi swobodę. Dzięki temu ich wyniki w szkole mogą być dużo wyższe i z całą pewnością będą one rozwijały swoje pasje. Eksperymenty Mitry powinny zwrócić naszą uwagę na pewien problem. Skoro znamy wydajniejsze metody nauki, to dlaczego kurczowo trzymamy się tych starych i niedoskonałych? Czy wpojona ludzka mentalność pozwoliłaby na tak radykalną zmianę edukacji?

Poza tym skoro dzieci tak doskonale uczyły się za pomocą komputera, to czy nauczyciel jest potrzebny, czy da się go zastąpić maszyną? Przecież to idealny sposób na edukację w najuboższych regionach świata...

Źródła grafik: www.demotywatory.pl

3 komentarze:

  1. Artykuł ciekawy, choć muszę powiedzieć, że przedstawione doświadczenia jedynie potwierdziły tezę doskonale mi znaną z autopsji. Uważam, iż każdy człowiek ma głód wiedzy, charakter odkrywcy; jednakże czasem zostaje zalany tsunami bzdurnych i nudnych informacji. Albo jeszcze gorzej - stres i przymus związany ze zdobywaniem wykształcenia, automatycznie zmieniają leżący przed nami podręcznik we wroga. Człowiek po prostu musi mieć zainteresowanie, jakąś naprawdę kochaną dziedzinę do której zawsze chętnie sięgnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda, zgadzam się z tym co mówisz. Szkoda tylko, że tak mało osób ma taką prawdziwą pasję, nie chodzi mi wyłącznie o naukę, ale pasję w całym znaczeniu tego słowa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brain Mystery, kiedy pojawi się kolejna notka? Dawno nic nie było.

    OdpowiedzUsuń